Mit o Faetonie

Galeria
faeton-hellada-antyczna-mity-grecja-starożytna

Faeton lub Helios i rydwan słońca, malarstwo wazowe – ateński krater, ok. V w. p.n.e., Muzeum Brytyjskie w Londynie

FAETON

Faeton był synem nimfy, zwanej Klimene, i boga słońca, Heliosa. Gdy się narodził, ojciec jego w te ozwał się słowa do swej wybranej:
– Przyrzekam ci, najmilsza, że spełnię jedno życzenie mego syna, gdy tylko je wypowie. Będzie to mój dar ojcowski dla niego.

Pamiętała o tym Klimene i gdy Faeton podrósł, opowiedziała mu o przyrzeczeniu Heliosa.

Syn Słońca, którego matka zwała Promyczkiem, był młodzieńcem nie ziemskiej piękności. Lubił samotne wycieczki po lasach i łąkach zielonych lubił leżeć wśród trzcin i tataraków nadbrzeżnych i spoglądać w niebo, po którym niezmiennie i wieczyście żłobił swe koleiny słoneczny wóz jego rodzica. Oczy bolały go od patrzenia w słońce, napełniały się łzami i mroczyły od blasku bijącego z góry. Wtedy pochylał głowę Faeton i ze smutkiem i tęsknotą niezaspokojoną powracał w dom matki.

Towarzysze jego, od których stronił, gdyż lubił samotność i zadumę, często szydzili z młodzieńca, który mienił się być synem Heliosa, a tak jak oni nie mógł patrzeć bez drgnienia w jego promienne oblicze. W milczeniu cierpiał Faeton upokorzenia i śmiechy rówieśników, czasem tylko patrzył z wyrzutem w oczy Klimeny.

– Synu mój, Promyczku najdroższy, czemu ból mroczy twoje czoło? Dlaczego nie idziesz jak inni do gaju, by uwieńczyć głowę kwiatami i pląsać przy dźwiękach fletni? Jesteś przecież wybrany z wybranych, jesteś jasnym promyczkiem z korony twego wielkiego rodzica! – mówi Klimene.
– Matko, śmieją się ze mnie, mówią, żem samozwaniec, że nieprawdą jest, jakoby boski Helios był mi dawcą życia.

Zasmuciła się Klimene i rzecze:
– Faetonie, Promyczku, posłuchaj słów moich: Nim rodzic twój słoneczny wytoczy swój rydwan na niebo, musisz dotrzeć do jego pałacu. Staniesz przed jego obliczem i wtedy się dowiesz, czyś jest synem jego prawowitym, czy nie. Pierwsze życzenie, jakie wypowiesz – zostanie spełnione.

Faeton uszczęśliwiony pożegnał matkę i siostry Heliady i wyruszył w drogę ku słońcu. Długo piął się w górę, na szczyty podniebne, gdzie orły mają swoje gniazda, szedł jeszcze wyżej, wciąż wyżej, wciąż wyżej, aż stanął przed wyniosłą siedzibą Heliosa. Minął potężne skrzydła bram wykutych w srebrze i złocie i wkroczył na podwórzec zamkowy. Wsparty na smukłych kolumnach, wznosił się przed nim pałac jaśniejący nieziemskim blaskiem. Na świetlistym tronie siedział bóg słońca przybrany purpurą. Otaczał go orszak przedziwny. W krąg stały Dni, Miesiące i Lata, Wieki i lotne Godziny, zielona Wiosna wiła wieńce z kwiecia i Lato stało z pękiem kłosów w dłoni, a za nim Jesień z koszem dojrzałych owoców i Zima śnieżna w lodowej szacie.

Czytaj cały mit

Dodaj komentarz